Tunezja kojarzy się przede wszystkim ze słońcem i plażami.
Ale moje skojarzenia są trochę inne. Wszystko zaczęło się dokładnie rok temu podczas innego projektu w Barcelonie. 30 uczestników z 30 różnych krajów i każdy przywiózł ze sobą pomysł na projekt. Ja opowiedziałem o naszych różnych budowlach z plastikowych butelek a przede wszystkim o Wielkim Wyścigu Butelkowym. Ten pomysł bardzo się spodobał kilku uczestnikom. Jednym z nich była Amâl z Tunezji. Doszliśmy do wniosku, że pomysł wart jest realizacji. Wróciliśmy do domów i myślałem, że temat „umarł”. Ale okazało się, że nie tym razem. Zaczęły się rozmowy, wymiana pomysłów, planowanie i wreszcie padło sakramentalne „tak, robimy ten projekt” i w końcu … wylądowałem w Tunezji.
Było to wielkie wyzwanie dla nas wszystkich – uczestników, organizatorów i mnie. 9 lat doświadczeń z organizacji bydgoskiego Wyścigu bardzo mi pomogło, ale i ja nauczyłem się wielu nowych rzeczy i zdobyłem wiele nowych doświadczeń. Największą różnicą było to, że w Polsce Wyścig organizowałem na rzece a tu miał odbyć się na otwartym morzu. Kolejnym zaskoczeniem było to, że będą trzy Wyścigi w trzech różnych miejscowościach – Maarmoura, Hammamet i Korba, więc i czasu na przygotowania było mniej. Materiały do budowy były takie jak w Polsce, czyli plastikowe butelki, taśma klejąca i folia stretch. Nawet wiosła były takie same – trzonki od łopat i plastikowe deski do krojenia warzyw. Mimo że pracowaliśmy w pomieszczeniach temperatura dawała nam się we znaki momentami przekraczając 40 stopni. Ale wszyscy byli podekscytowani perspektywą Wyścigu i prace ruszyły. Trochę teorii, użytecznych wskazówek i wreszcie przyszedł czas na samodzielną pracę w grupach. A to okazało się wcale nie tak proste, jak wielu się spodziewało – podział ról, koordynacja zadań, planowanie, wreszcie umiejętność pracy w grupie. Ograniczenia, które narzucały rodzaj użytych materiałów też nie ułatwiały pracy. No i oczywiście okazało się, że nikt nie ma czarodziejskiej różdżki, żeby butelkowa łódź powstała w kilka minut. To był bardzo ważny moment dla mnie – motywacja uczestników i konsultacje różnych rozwiązań. I tak krok po kroku, powoli zaczęły powstawać kształty poszczególnych łodzi. Na koniec ostatnie szlify, dopieszczanie szczegółów i czas na test. I okazało się, że jest lepiej niż się spodziewaliśmy.
Niejako po drodze odbyły się na plaży w Maarmoura zabawy z dziećmi, w trakcie których „wyprodukowaliśmy” ok. 50 puf z butelek. Ta część okazała się bardzo ważna, bo dzieci zbierały i znosiły te butelki z okolic plaży i w ten prosty sposób oczyściliśmy środowisko z ok. 400 butelek.
Kiedy łodzie były już w większości zbudowane mogliśmy poświęcić czas na zbudowanie innych „obiektów”. I tak powstały kolejne pufy, stolik, leżaki do opalania, mała łódka, wielka butelka a nawet palma.
I kiedy wszystko było już przygotowane okazało się, że na przeszkodzie stanęła pogoda a dokładniej wiatr, który uniemożliwił przeprowadzenie zawodów. Trzeba było wszystko przełożyć na kolejny tydzień. A to niestety oznaczało, że nie oglądnę żadnego Wyścigu „na żywo”. I to było moje największe rozczarowanie. Na pocieszenie pozostał fakt, że wystąpiłem w ogólnokrajowej tunezyjskiej TV. A ogromne zainteresowanie wielu mediów i wielkiej ilości samych Tunezyjczyków zaskutkowało tym, że jeszcze zanim odbyły się Wyścigi organizatorzy już otrzymali kilka próśb o zorganizowanie takiej akcji w innych rejonach Tunezji. To rodzi we mnie nadzieję, że może będę miał jednak okazję odwiedzić Tunezję jeszcze raz i zobaczyć jakiś Wyścig „na żywo”.
Trzeba podkreślić wielkie zaangażowanie wszystkich uczestników, ale nie sposób pominąć pracy dwóch osób bez których ten projekt nie mógłby być zrealizowany – Mohamed El Benney i Rachid Jannen – to oni zadbali o logistykę, reklamę i wszystko co było potrzebne, żeby ten projekt zakończył się sukcesem, ale również nadzieją na jego kontynuację.
Chciałbym też bardzo podziękować wszystkim, którzy zaangażowali się w ten projekt a których nie sposób tu wymienić, ale w szczególności Amal Jazziri, od której to wszystko się zaczęło oraz Maher Chouchene, Ayoub Jazziri i przede wszystkim Zaynouba Bouagina, którzy poświęcili dużo czasu, żebym mógł poznać wiele ciekawych miejsc i inne oblicze Tunezji.
To była wspaniała przygoda i wyjeżdżam stąd z poczuciem wielkiej satysfakcji z dobrze wykonanej roboty, bogatszy o kolejne doświadczenia i wspaniałe wspomnienia.
Dziękuję i mam nadzieję do zobaczenia wkrótce.