Zacznijmy od tego, że jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o kasę. I skąd ją wziąć na produkcję kolejnych „magicznych” tub, bo okazało się, że świetnie się sprawdzają m.in. w codziennej pracy Policji i Straży Miejskiej. Ale bezpieczeństwo to coś wirtualnego i bardzo trudno przekonać sponsorów do wyłożenia „grubszej kasy” na coś tak niemierzalnego.
Inspiracją okazały się wyścigi … Formuły1. Podczas kolejnego z wyścigów jeden z zespołów zbierał pieniądze na akcję charytatywną i zaproponował kibicom możliwość wykupienia zdjęć i oklejenia 2 bolidów podczas wyścigu. Ale umówmy się, że zdjęcie wielkości 1cm x 1cm, z odległości trybun i przy prędkościach bolidów grubo powyżej 200 km/h niekoniecznie jest dobrze czytelne. Ale ku zaskoczeniu mojego ojca, Sławka Piotrowskiego, okazało się, że ponad 25 tysięcy ludzi zapłaciło za tą przyjemność po 15 funtów, co dało kwotę blisko 400 tysięcy funtów! Przecież to „kupa szmalu”. I to było to! Skoro nie można znaleźć jednego sponsora, który wyłoży dużą kwotę, to może tą samą kwotę można zebrać znajdując wielu sponsorów, których stać na wyłożenie mniejszych kwot. Bo 1 sponsor, który da 100 zł, to jest to samo, co 100 sponsorów, którzy dadzą po 1 zł. I w jednym i drugim przypadku ostateczna kwota jest ta sama!
Ale teoria, choćby najlepsza, to nie to samo, co tzw. real. Czy w Polsce odbywają się wyścigi formuły F1? Oczywiście, że nie. No to trzeba znaleźć jakiś inny pojazd. I znowu na mojego ojca spłynęło kolejne olśnienie. A może miejski autobus? Sponsorzy powinni być zadowoleni, bo ich logosy będą widoczne w całym mieście a kasa z ich wykupu pozwoli na produkcję „magicznych” tub. No i wybrał się ojciec na pierwsze rozmowy do bydgoskiego MZK. Oj nie było łatwo, ale jak brzmi jedno z jego ulubionych powiedzeń „wiara w sukces, to połowa sukcesu”. Kolejnym i to wielkim wyzwaniem okazało się znalezienie i co ważniejsze przekonanie potencjalnych sponsorów do wyłożenia kasy. Tym bardziej, że nigdy wcześniej niczego takiego nie było. I znowu po raz kolejny okazało się, że entuzjazm mojego ojca potrafi zdziałać cuda. I taki cud się stał! Autobus wyruszył na bydgoskie ulice.
I to był tak naprawdę dopiero początek. Okazało się, że pomysł chwycił. I co teraz z tym zrobić? Albo na tym poprzestać, albo… Pewnie się już domyślacie, jak to się skończyło? Popchnięty kamyczek uruchomił lawinę i w ten sposób „zaliczyliśmy” z naszą akcją już 17 miast - Bydgoszcz, Toruń, Inowrocław, Włocławek, Płock, Słupsk, Olsztyn, Konin, Chojnice, Brodnica, Ostrołęka, Piła, Gdynia, Gniezno, Łódź, Kołobrzeg i Leszno.
I znając mojego ojca na pewno na tym się nie skończy …